Forum www.twilightfamily.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
"He found me. My body was destroyed (...) but he did it

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfamily.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Wto 16:38, 02 Mar 2010    Temat postu: "He found me. My body was destroyed (...) but he did it

-Dziś będzie zawalisty dzień. Już to kurna czuję.
Pomyślałam radośnie, ale zarazem kąśliwie. To wyło tylko stwierdzenie faktu. Najpierw szkoła (na każdej lekcji z Cullenami – ja tego nie przeżyję!) A potem badania. Okresowe.
Z kim? Z doktorem Cullenem. Kufra. Ten facet zawsze, gdy pobiera mi krew, wygląda, jakby mu ktoś wstrzykiwał amfetaminę. Ale nikt tego, oprócz mnie, nie widzi. A kij mu w oko. Ważne, że jest ładny.
Ładny?
Ba. Anielsko piękny…
A wszyscy zachwycają się jego synkiem, Edwardem.
Dziwne. Albo ja jestem dziwna.
Dotarłam do szkoły. Natalie już na mnie czekała. Obie byłyśmy dziewczynami, na które ‘boski Edward’ nie działał. Na całe szczęście, chodziłam z nią na wszystkie lekcje. Tak jak z Bellą. Były tylko 2 minuty do rozpoczęcia zajęć, więc udałyśmy się pośpiesznie w kierunku szkoły.


-Naprawdę muszę iść na te badania? - Zapytałam mamy, która zawsze pomagała mi się ‘wykręcać’ z przedsięwzięć, których nie chciałam.
-Badania to badania – mama wzruszyła ramionami – to dla twojego dobra.
-Ale on naprawdę… to jakiś psychol.
-Podoba Ci się i tyle.
Weszłyśmy do gabinetu. Już nie było ucieczki.
-Dzień dobry- moja mama przywitała się z doktorem tak, jak należy.
-Dzień dobry. – Powiedziałam nieśmiało. Doktor wzdrygnął się.
-Mamo, widzisz, on to robi – szepnęłam.
_badania okresowe? – Zapytał. Jego aksamitny baryton wprawił mnie w zakłopotanie. Pacnęłam się ręką w czoło.
- Tak. – Oparła moja mama.
-Zaczniemy od.. Pobranie krwi. – Lekko się zawahał. Usiadłam na kozetce.
-Czemu nie może zrobić tego pielęgniarka? –Zapytałam
-Już się do tego zabrałem.
Poczułam jak wbija mi igłę w rękę, i znowu jego twarz wygląda jakby kopał go prąd. Szybko – albo mi się wydawało – wyciągnął igłę z mojej ręki i nagle emocje przestały nim szarpać.


- Mamo, zwolnij..
-Nie bój się, nic nam się nie stanie.
-Mamo? Proszę…
Widziałam już jedynie świtała na okroplonej szybie. I słyszałam dźwięk klaksonu..

****
Poczułam delikatne dreszcze i ciepło pojawiające się w okolicy mojej szyi. Zaczęło piec i swędzieć, zaczęło być mi przeraźliwie gorąco, czułam, że umieram…



***
Myślę, że Wam się spodoba. Czekam na słowa uznania i krytyki Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 18:30, 02 Mar 2010    Temat postu:

Gdzieś to już czytałam:D Prowadzisz gdzieś jeszcze bloga, albo zamieszczałaś to na innym forum??

Już chyba nawet to komentowałam:) Ale tak czy tak... Podoba mi się! zdecydowanie! Sama jestem fanką doktora, więc czytanie o nim sprawia mi ogromną radośćSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Wto 18:39, 02 Mar 2010    Temat postu:

tak, prowadzę bloga, dziś zdecydowałam dodac to tutaj ; D

ponieważ tam znajdują się tam 3 rozdziały, to dodam jutro drugi. Wink


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 18:40, 02 Mar 2010    Temat postu:

A widzisz jaką mam pamięćSmile A możesz mi go podać? Bo chyba nie mam go w linkach:) Oczywiście możesz mi go wysłać na pw:)

Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Cullen dnia Wto 18:46, 02 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Wto 18:52, 02 Mar 2010    Temat postu:

somebodycalledme blog onet pl <- nie mogę publikowac adresów, chlip chlip. Sad

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 19:01, 02 Mar 2010    Temat postu:

spoko:) już dopadłam tamte dwa rozdziałySmile cholera, dobre są xD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Wto 19:10, 02 Mar 2010    Temat postu:

bah bah, naprawdęu ?
ja mam w klasie mały fanklub. taki tam.
w domu też ma fanklub.
i co chwila 'kiedy napiszesz ?'


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 19:16, 02 Mar 2010    Temat postu:

to fajnie:) Mam nadzieję, że już niedługo dasz na blogu 4 rozdziałSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Śro 19:07, 03 Mar 2010    Temat postu:

Dodaję 2 rozdział, kiedyśtam dodam 4 na bloga.

***


Leżałam w odrętwieniu. Leżałam tak już ze 3 dni. Słyszałam szumy, hałasy, bicie mojego własnego serca… Właśnie.. Co się z nim dzieje? Co się ze mną dzieje? Co się działo? I jeszcze to gardło…


Serce załopotało mi raz, drugi i trzeci – teraz dopiero zaczęło walkę ze śmiercią. Ale czy to rzeczywiście była walka?
Krew, krew, krew…
Serce waliło mi jak szalone. Raz tak jakby wygrywało, ale za chwilę dostało ponownie, ze zdwoją siłą.

Upadło.

Zabiło raz.

Drugi.

Trzeci.

Zgasło.

Otwarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Wokół mnie stali wszyscy Cullenowie, oraz Ten Indianin, Jacob. W pokoju unosiły się piękne zapachy – Wanilia, Róża, Konwalia… Och, Wszystko jest takie dziwne…

-Witaj – powiedział Jasper – Jestem Jasper Cullen. Nie wiem czy mnie pamiętasz. – Jego skóra była inna niż zawsze. Zapamiętałam go jako osobę tak piękną, że mógłby konkurować z Edwardem. Pokrywały ją drobne półksiężyce. Podobały mi się. Uśmiechnął się do mnie.
-Pamiętam Cię. Pamiętam Was. A tak przy okazji, ładne półksiężyce.
-Dziwnie się zachowuje…
-Nie czuje mojego zapachu?
-Czemu jej nie słyszę?
- O mój Emmecie, ona jest piękna!
-Czemu nie mogę sterować jej nastrojem, a jedynie go odczuwać?
-Mam Nowe dziecko!
-Nie odczuwa wilkołaka?
-Ma coś podobnego do mnie, też byłam taka opanowana.
-Czemu ona jest taka blada?
-NO, nareszcie może jest ktoś, kto by dokopał Edwardowi…
-Nareszcie jej krew mnie nie obsesjonuje …
-Przestańcie gadać! Doprowadza mnie to do szaleństwa!
-Ale my nic nie mówimy… - Powiedział Emmet, zdziwiony
-Nie słyszę jej…
-Kim jestem, do cholery! –Wrzasnęłam
-Nie czujesz… krwi? – Zapytał Carlisle
-Nie. Ale coś tu śmierdzi… fu…
-To wilkołak. – Uświadomił mnie doktor siadając przy mnie. Spojrzałam na niego.
On jest taki piękny… Okręcił sobie właśnie mnie wokół palca…
-Wi..wil..wilkołak ?
-Tak. Ty jesteś…
-Kim?
-Jesteś wampirem.
-O.O.
-Tak. Naprawdę, nie czujesz pieczenia w gardle?
-Nie..
-Carlisle, nie słyszę jej! – Wrzasnął Edward.
-Czemu do cholery jej nie słyszę? Może to tarcza?
-Ale ja słyszę Ciebie.
-Nie widzę jej przyszłości
-A ja nie mogę sterować jej nastrojem – wtrącił się w słowo Jasper
-Słyszysz mnie?
-Tak. Myślisz o… lepiej nie powiem na głos.
-Ekhm.. – Powiedział zmieszany – A teraz?
-O polu pełnym kwiatów, na środku stoi wielkie drzewo, i ja rzucam się na sarnę… - odparłam.
-O ja.
-Przyfantazjowałem z tą sarną, naprowadzałem ją na odpowiedni tor..
-Nie możemy dłużej trzymać Cię na głodzie. – Powiedział Carlisle – Zabieram cię na polowanie.
-Polowanie? Że niby takie z bronią?
-Tak, z bronią. – Powiedział i odsłonił swoje zęby.
-To jest nasza broń, też taką masz.. O Boże, jesteś piękna… Cudowna… Brr! Carlisle! Stój! Nie możesz tak myśleć. W życiu! Psycholu. Esme patrzy !
-Wanilia… - wszeptałam.
-To idziemy. – Powiedział i podszedł do okna.
-Mam wsykoczyc przez okno? W szpilkach? – To były wnioski, jakie wysnułam z jego myśli. Brr! Pomyślał o mnie. Czemu się nie wzdrygnęłam?
-Idę z wami. – Powiedział Emmet. – Jestem przecież najsilniejszy!
-Ona Cię może uszkodzić. – Powiedział Edward.
-Ja? – Zapytałam ze zdziwieniem, wyglądał ja kulturysta, a ja, miałam go niby powalić?
Zobaczyłam małą i chudziutką Alice targającą wielkie lustro w moją stronę.
-I się jak się sobie podobasz? – Spytała
-Wow. – Tyle byłam w stanie z siebie wydusić. Kobieta w lustrze stała prosto, była blada jak ściana, ( jeżeli porównywać do innych Cullenów, byłam strasznie biała) Przypatrywała mi się bystrymi, czerwonymi oczami, z których tryskały iskierki. Była raczej kobiecej budowy. Przyjrzałam się jej ramionom – bez problemu odnalazłam w nich swoje własne, dawne ramiona baseballisty. Jęknęłam. To ja, o maj Gasz. Nigdy nie spodziewałam się, że będę taka piękna…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Sob 22:13, 20 Mar 2010    Temat postu:

chyba trochę nie zrozumiałam. Ona słyszy myśli tak jak Edward i On sam jej nie słyszy tak jak nie słyszał Belli tak?? I jak w ogóle Ona ma na imię ??

Podoba mi się Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Nie 15:51, 21 Mar 2010    Temat postu:

Julia ma ;d
a dar jest taki trochę... skomplikowany ;d dodam 3 i 4 rozdział tu, bo o tym zapomniałam ;d

-No, Alice, daj spokój, idziemy. Emmet, zostajesz. – Zakomenderował Carlisle. Podszedł do okna i przez nie wyskoczył. Podeszłam do okna. A jak runę jak długa na ziemię? Czy nic sobie nie zrobię?
Schowałam własne lęki do kieszeni i wskoczyłam na parapet. Zajęło to tylko sekundkę – nie zdążyłam mrugnąć. Odbiłam się od parapetu. Skok nie był wolny, ale zdążyłam idealnie dopasować ustawienie stóp i ogólnie się przygotować. Carlisle uśmiechnął się Zachęcająco i pobiegł przodem. Ruszyłam za nim i już chwilę później byłam już gdzieś głęboko lesie.
Stanęłam. Przestraszyłam się. Zaczęłam spazmatycznie oddychać. Zero reakcji. Mi nie był potrzeby tlen. Odwróciłam głowę – doktor stał i wpatrywał się w ścianę lasu.
„Ona nie może ich poczuć, cholera, nie może! Czemu akurat dziś? Małe, bezbronne dzieci! Musi przestac oddychać! Jak mnie słyszysz, to przestań do cholery!”
Podeszłam do niego i wyczulam jakieś zapachy, które mnie odtrącały. Nie podobały mi się, zrobiło mi się niedobrze.
-To ludzie? – Spytałam
-Uciekaj! – Warknął. Stałam w miejscu. Chciałam zostać i się przetestowac. A skoro nie jestem wampirem, to niby, czym się żywię?
-Nic mi nie zrobisz – powiedziałam i uśmiechnęłam się kpiąco. Wewnątrz niego wszystko się gotowało. Zauważyłam ich – Ojciec, matka i córeczki. Dwie.
-No to po mnie. – Szepnął, ale doskonale go słyszałam.
-O, doktor kalljen! – Krzyknęła jedna i podbiegła w naszym kierunku. Jej rodzina biegła za nią.
Mała, niewinna..
-Dzień dobry – powiedziałam – Jestem siostrą doktora Cullena, Carlie Cullen – wyciągnęłam ku niej rękę. Skłamałam. Odmieniłam jego imię na bardziej dziewczęce.
-Z tego, co mi wiadomo, doktor Cullen pochodził z domu dziecka. – Powiedział kąśliwym tonem jej ojciec.
-Tak, oboje tam trafiliśmy, ale mnie adoptowano wcześniej. – Uśmiechnęłam się – z resztą, jesteśmy do siebie podobni. – Po każdej odpowiedzi brałam głęboki wdech. Nic nie czułam. Nie podoba mi się krew ludzka? A może to ukryta kamera?
-Och tak. Rozumiem. – Powiedział zmieszany mężczyzna.
-a ciemy ma panji takije cierwońe ocika? – Zapytała mała. Moja reakcja była natychmiastowa.
-Bo noszę kontakty. – Uśmiechnęłam się promiennie – A czerwień to takie coś nowego. Wszyscy mają niebieskie, albo zielone. Lubię się wyróżniać. – Skwitowałam. Carlisle patrzył na mnie z podziwem. Tak samo o mnie myślał.
-To my idziemy. Do widzenia! – Powiedziała jej matka. Nie byłą zła. Cieszyła się, że ma, o czym poplotkować. Poszli dalej.
-Wow. – Tylko Tyle z siebie wyrzucił.
-Nie pachnieli smakowicie. Wcale a wcale. – Wciągnęłam powietrze nosem i puściłam się biegiem w kierunku, z którego dobiegała słodka woń. Na Cullenie nie robiła zbytniego wrażenia. En smakowity zapach dochodził do mnie znad stawiku, gdzie pasły się dwa jelenie. Wbiłam zęby w pierwszego z nich. Poczułam, że się spełniam, że wszystko inne nie jest ważne, euforia, krzyk i radość.

4.
-Ale naprawdę nie pachnieli smakowicie? – Pytał Carlisle. Nadal nie mógł wyjść z szoku.
Wracaliśmy pieszo, bo nie chciał abym, bo prześcigała – czuł się „n i e s w o j o”.
Tak naprawdę to mnie zbytnio nie obchodziło, ale musiałam być miła.
-No przecież już setny raz Ci powtarzam, że tak! – „Tępy matole.” dodałam w myślach.
Zbliżaliśmy się do domu, a doktorowi buzia się nie zamykała. Miałam ochotę zamknąć mu ją
Siłą, ale myślał (i mówił) o mnie z takim podziwem, że kiedy się za to zabierałam, to robiło mi się żal. Czułam już zapachy wampirów, widziałam białe Ściany domu, A gdy wyłoniliśmy się z drzew, zobaczyłam „całe stado” wampirów.
Od razu usłyszałam sprośne myśli Emmeta, i cicho na niego warknęłam. Zaśmiał się.
-Smakują Ci zwierzaki? – Zapytała z nadzieją w głosie Esme.
-Tak, są bardzo pożywne…
-Julia wpadła na trop ludzi! – Wpadł mi w słowo Carlisle.
Wszyscy skamienieli; Esme spojrzała na mnie za współczuciem.
-Nawet, stanęła twarzą w twarz z ludźmi. I nikogo nie zaatakowała! – Powiedział
Podniecony. Opowiadał całą historię dalej, wszyscy patrzyli na mnie z podziwem.
- I, nie uwierzycie. Złapała trop jeleni, i pognała za nimi jak oszalała! Wbiła w jednego zęby,
Była w euforii, ja niestety wbiłem zęby w drugiego, potem złapała trop stadka saren,
I pozwoliłem jej zaspokoić pragnienie. No i teraz stoi tu, przed Wami. – Powiedział doktor,
A minę miał jakby pokazywał właśnie atrakcję wieczoru.
-Aaa… - wybąkałam.
-Słuchamy. – Powiedział Carlisle, widząc, że się waham.
-Czy ja mogę się w końcu dowiedzieć, jak to jest z tymi wampirami?! To znaczy się ze mną?
! – Wrzasnęłam, warknęłam i uśmiechnęłam się. Bogaty wachlarz emocji, do wyboru do
Koloru.
-Och. Zapomniałem. Czuję się tak, jakbyś była wampirem dłużej niż ja. – Usprawiedliwił się.
-No, więc tak. Jedynie pocałunek nieśmierte…
-Przestań! - Wpadłam mu w słowo - nie pieprz głupot!”Tępy matole”! Ja chcę znać fakty, a nie tu jakieś teorie. –Wyrzuciłam z siebie i ponownie się uśmiechnęłam.
-Okej, okej! – Powiedział podnosząc ręce w obronnym geście. – Gdy stajesz się wampi –
Rem, jesteś nowonarodzoną. Twoje oczy są czerwone, ponieważ twoje ciało jest jeszcze pełne
Krwi ludzkiej. Niedługo to minie. – Powiedział i uśmiechnął się, widząc mnie spokojną. – Jak
Zauważyłaś, my mamy oczy w kolorze płynnego złota. To, dlatego, że spożywamy krew
Zwierzęcą. Jesteś blada, bo nie tętni w tobie krew, jesteś silna, twoja skóra jest najmoc –
niejszym materiałem na ziemi, dla Ciebie ugryzienie tygrysa to łaskotki. I… jesteś nieśmiertelna. pozostaniesz taka, jaka teraz jesteś, na zawsze. To by było na tyle,
Jeśli chodzi o ciało. – Powiedział. Wyglądał na strapionego. W jego mózgu pojawiły się
Liczne obrazy – ja, gdy pobierał mi krew po raz pierwszy, potem znowu, i znowu…
Jeden obraz przykuł mą uwagę. Czyjeś zwłoki w tle, zgniecione auto, tir, i czyjeś
Zmasakrowane zwłoki na jego rękach. Było tam mało skóry. Długo walczył nad pragnieniem,
I w efekcie końcowym wbił swoje szczęki w szyję. Potrząsnął głową, co oznaczało, że to już
Koniec sesji.
-Zapewne zastanawiało Cię, czemu krzywię się na twój widok. Czemu moja twarz wygląda,
Jakby kopał ją prąd. Wampiry, czyli my, mamy tak, że jest na ziemi osoba, której krew
Nas obsesjonuje. – Widząc, że niezbyt go rozumiem, dodał – to tak, jakby ktoś postawił przed
Tobą najlepsze ciasto, najlepsze potrawy. – Widząc, że już lepiej go rozumiem, uśmiechnął się
Się – i właśnie twoja krew mnie obsesjonowała.
-Ekhm. nieśmiertelna. Na zawsze taka, jak teraz. Będzie ok.
-To… by było na tyle? – Spytałam zszokowana. Dobra, wieczne życie nie jest złe ! Myślałam, że się nie pozbieram pod ciężarem dostarczonej wiedzy, a tu nic!
-No tak, jesteśmy trochę inni. – Położył nacisk na ostatnie słowo – Nasi pobratymcy zabijają
ludzi. My chcemy być bardziej humanitarni. Możemy żywic się zwierzątkami, to, po co
Mielibyśmy mordować ludzi? – To było raczej pytanie retoryczne.
-Dlatego tak mnie ‘podziwiacie’?- Spytałam.
-Tak. – Powiedział. Nagle go olśniło. Wiedziałam, czym. – Pozostała sprawa twojego daru.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Nie 16:06, 21 Mar 2010    Temat postu:

no właśnie co z tym 'darem' ? Ciekawe i czekam na dalsza część

Pierwsze dwie części wydały mi się bardzo chaotyczne, ale te są uporządkowane i szybko się ją czyta. Powiedz mi czy Ona naprawdę była umierająca, czy po prostu Carlisle nie mógł się powstrzymać??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Nie 16:10, 21 Mar 2010    Temat postu:

Była umierająca i nie mógł sie powstrzymac XD
Gdyby jej nie 'przemienił' umarłaby po którejś operacji, ale wypadek by przeżyła.
Ostanie dwie są uporządkowane, bo więcej nad nimi myślałam, dużo poprawek było ;d
a o darze napisze niedługo, bo mam już wizję ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pon 18:25, 22 Mar 2010    Temat postu:

Podoba mi sięSmile To fakt, że czasami jest strasznie dużo informacji i czytając muszę mieć chwilę na uporządkowanie ich w całość. Ogólnie jestem ciekawa ja to się wszystko potoczy:)
Czy ona nazwała go głośno "tępym matołem"? xD Czy mi się zdawało?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Pon 18:59, 22 Mar 2010    Temat postu:

nazwała go tak w myślach ;D
ale nie potrafiłam jakoś tego wciąc, więc na pisałam kursywą, wszystko co jest kursywą, to myśli ;D

edit : nowy rozdział, 5 ;D wiem, że jestem wredna , gdyż są to rozdziały 1 i 2 oczyma/oczami Belli. Miłego czytania ;D

Z niechęcią wypuściłam Edwarda z objęć. Musiałam wstać i udać się do szkoły. Było to dla mnie bardzo frustrujące. Nawet bardzo. Zdawać szkołę po kilka razy. Ubrałam się szybko i zbiegłam na dół. Edward zaraz do mnie dołączył. Nie wiedzieć czemu, cieszyłam się. Cieszyłam się na spotkanie Julii Cricket – naszego największego wroga. Czemu wroga? Ona nas nienawidzi. Może to lepiej? Jedynym tego minusem jest to, że razem z nią nienawidzi nas cała szkoła. Ze smutkiem wsiadłam do nowego mercedesa Edwarda – szkoda mi było rozstawać się z volvo. Wczoraj powiedziałam Carlisle’owi o morfinie. Musiał wiedzieć, gdyż Alice miała wizję z nową osobą w naszych szeregach. Był też jeszcze jeden plus nienawiści Julii wobec nas – jej krew była ‘najlepszym rodzajem heroiny’ dla Carlisle’a. Miała dziś mieć u niego badania. Planowaliśmy obstawę szpitala ‘na wszelki wypadek’. Dojechaliśmy do szkoły. Od razu ją zauważyłam. Śmiałą się na głos, a obok stała Natalie, a Miranda i Demi szły oddzielnie. Pauline wbiegła do szkoły, bojąc się spóźnienia. Pożegnałam się z Edwardem i w bojowym nastroju ramię w ramię z Alice weszłyśmy do szkoły. Usiadłam w ławce. Słyszałam mnóstwo niewybrednych żartów na temat mnie i Cullenów. Popatrzyłam na Alice – jej oczy zaszły mgłą – miała wizję. Potrząsnęła głową.
-Alice, co widziałaś! Alice! –Wyrzucałam z siebie w wapirzym tempie. Jej oczy ponownie zaszły mgłą.
-Mee.. Ktoś zrobi zadymę na lekcji.
Niezbyt wierzyłam Alice. Musiała zobaczyć coś, czego nie powinna zobaczyć. Wtem do klasy wkroczył nas wróg nr 1, w otoczeniu Mirandy i Demi. Śmiała się – może właśnie ją Alice zobaczyła? Alice nigdy nie widziała niczego, co było z nią związane – Albo Jasper – nie potrafił zmieniać jej nastroju. Jedynie go odczuwał. A Edward? Słyszał myśli, które odgadnąłby każdy. Do klasy wszedł nauczyciel, a Julia zajęła swoje miejsce w ławce – siedziała z jakimś chłopakiem. Trajkotała o czymś z Natalie i Pauline – miranda i Demi siedziały w innym rzędzie. Nauczyciel zwrócił jej uwagę. Wdała się w pyskówkę – cała ona. A gdy mężczyzna zaczął się do niej zbliżać wystrzeliła z pod ławki butelka coli – zapewne taka była reakcja roztworu na mentosa. Cała klasa wybuchła śmiechem. Nauczyciel zdenerwował się nie na żarty.
-Cricket! Za mną! Ale już! – Wrzasnął.
Kilka minut później Michael oraz Caroline przysłuchiwali się rozmowie toczonej za drzwiami - do szkoły przyjechała jej matka. JA oraz Alicje doskonale wszystko słyszałyśmy.
-Proszę pana, niech pan nie robi scen. Młodość ma swoje prawa…
-Ale, proszę pani! Jakby panią ktoś tak ochlapał? – Nauczyciel nie dawał za wygraną. Po ostrej wymianie zdań skapitulował. Julia poszła do dyrektora, a on wrócił prowadzić lekcję.

***

Siedziałam w aucie razem Alice, Jasperem i Edwardem. Carlisle radził sobie świetnie – tak twierdził Edward.
- To koniec. Nic już jej nie zrobi. Wychodzą. – Edward uśmiechnął się do siebie. Wiedział, jak to jest mieć taką osobę. Po chwili Julia wybiegła uradowana, razem z matką, z budynku. Przekomarzały się. Chwilę potem do auta wszedł Carlisle.
-Jak się czujesz? – Zapytała Alice. Nie miała żadnych konkretnych wizji na ten temat.
-Myślę, że dobrze. Ważne, ze już po wszystkim. Jedziemy.
Jechaliśmy drogą, którą otaczały lasy. Las. Niedługo muszę iść na polowanie. BUM!
Głośny, przeraźliwy huk. Edward docisnął gaz do dechy. Dojechaliśmy do źródła dźwięku – wypadek. I to nie byle czyj. Julii Cricot i jej matki. Krew… Carlisle rzucił się na ratunek. Jak najszybciej wydobył ciało Julii i wpuścił do krwioobiegu jad… Jasper nie wytrzymał i dobił kierowcę tira. Edward sprawdzał czy jej matka żyje, może uda się ją uratować? Nie. Jej serce już nie biło. Alice stała obok, i dzwoniła na pogotowie.
-Edward! Zabierz ją. Nie mogą jej znaleźć! – Doktor podał wijącą się dziewczynę mojemu mężczyźnie. Zabrałam ją od niego i pojechałam z nim.
Na miejscu już wszyscy wiedzieli o zdarzeniu – Rosalie nie była entuzjastką pomysłu przemiany. Zaniosłam ją na stół operacyjny – ten sam, na którym ja traciłam życie.
Nigdy nie widziałam przeistaczającego się człowieka. Widok ten był straszny – Krzyczała i wiła się w agonii, prosiła o dobicie, o darowanie, wyznawała winę za grzechy… Nagle ucichła. Nie, jej przemiana się nie skończyła, jej ciało nadal walczyło ze śmiercią, której już nie odgoni… Noc. Już jedynie Carlisle i Esme siedzieli przy kozetce. Reszta „zajmowała się sobą”. Tak jak my. Jej serce powoli spowalniało – słyszałam to doskonale. Alice nie miała wizji, Jasper nie manipulował nastrojem, Edward nic nie słyszał. Bez zmian. Może jak będzie wampirem… ? Nie wiem.

***

Staliśmy teraz wokół niej. Nie wiadomo, co mogłaby zrobić. Jacob również z nami był. Jej serce weszło w ostatnią fazę przemiany. Ucichło. Już na zawsze – pomyślałam. Usiadła na kozetce i lustrowała nasze twarze. Była opanowana i spokojna. Jasper przejął inicjatywę.
-Witaj – powiedział– Jestem Jasper Cullen. Nie wiem czy mnie pamiętasz. – Uśmiechnął się do niej.
-Pamiętam Cię. Pamiętam Was. A tak przy okazji, ładne półksiężyce.
Ma coś podobnego do mnie – też byłam taka opanowana.

-Przestańcie gadać! Doprowadza mnie to do szaleństwa! – Warknęła. O co chodzi?
-Ale my nic nie mówimy… - Powiedział Emmet, podzielając moje zdziwienie.
-Nie słyszę jej… - Edward niestety dalej jej nie słyszał.
-Kim jestem, do cholery! – Wrzasnęła. Jasper również się denerwował.
-Nie czujesz… krwi? – Zapytał Carlisle.
-Nie. Ale coś tu śmierdzi… fu… - mistrzyni wyczucia.
-To wilkołak. – Carlisle chciał ją w to wszystko wprowadzić.
-Wi..wil..wilkołak?
-Tak. Ty jesteś…
-Kim? – kulturalna jest, nie ma co. Wchodzić tak w zdanie?
-Jesteś wampirem.
-O.O.
-Tak. Naprawdę, nie czujesz pieczenia w gardle?
-Nie..
-Carlisle, nie słyszę jej! – Wrzasnął Edward.
-Ale ja słyszę Ciebie. – Uśmiechnęła się szeroko.
-Nie widzę jej przyszłości…
-A ja nie mogę sterować jej nastrojem – wtrącił się w słowo Jasper
-Słyszysz mnie? – Zapytał Edward.
-Tak. Myślisz o… lepiej nie powiem na głos. –Edwardzie, do cholery! Opanowałbyś się?
-Ekhm.. – Powiedział zmieszany – A teraz?
-O polu pełnym kwiatów, na środku stoi wielkie drzewo, i ja rzucam się na sarnę… - odparłam.
-O ja.
-Nie możemy dłużej trzymać Cię na głodzie. – Powiedział Carlisle – Zabieram cię na polowanie.
-Polowanie? Że niby takie z bronią?
-Tak, z bronią. – Powiedział i odsłonił swoje zęby.
-Wanilia… - wszeptała. O co chodzi z wanilią? No tak, ona pachniała wanilią!
-To idziemy. – Powiedział i podszedł do okna.
-Mam wskoczyć przez okno? W szpilkach? – Była zdziwiona, nie tylko tym, że ma szpilki na nogach.
-Idę z wami. – Powiedział Emmet.
-Ona Cię może uszkodzić.
-Ja? – Zapytała ze zdziwieniem
Zobaczyłam małą i chudziutką Alice targającą wielkie lustro w jej stronę.
-I się jak się sobie podobasz? – Spytała.
-Wow. – Tylko tyle dała radę z siebie wykrztusić…


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez carlie.juli.culi dnia Sob 13:18, 17 Kwi 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfamily.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie GMT + 3 Godziny
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1